24 marca 2012

One for the Money

Z reguły nie oglądam innych filmów niż komedie romantyczne. O ile przechodząc przez salon do kuchni coś lecącego w telewizji mnie nie zainteresuje (a było już wiele takich dzieł niebędących romansidłem, których tytułów nie potrafię jednak przytoczyć) albo mój ukochany postawi na swoim i puści mi "Psy", "Psy 2" czy inny film tego pokroju. Bo to przecież komedia romantyczna. Będąc sama jakoś nigdy nie potrafię się przełamać, by puścić coś ambitniejszego. Płytkie, wiem.

Katherine Heigl nie lubię. Może inaczej - lubię ją średnio. Nie znosiłam jej w Grey's Anatomy, za to pokochałam w Life as We Know It. Dzisiaj obejrzałam One for the Money. Tytuł zachęcający, sympatyczny plakat, fabuła wydaje się w porządku... idealny film na przerwę pomiędzy kartkowaniem notatek z historii a liczeniem stereometrii.

Nie mogę powiedzieć, aby całość powaliła na kolana. Ale czego się można spodziewać po komedii romantycznej? Fenomen tego gatunku polega tym, że zakończenia można się domyślić maksymalnie po pierwszych dziesięciu minutach oglądania. Tak było i w tym przypadku.

Fabuła generalnie bardzo podobna do The Bounty Hunter, który uwielbiam. Ostatecznie jednak Heigl wypadła dużo gorzej od Jennifer Aniston (która mimo tego, że nie przejawia szczególnych aktorskich zdolności jest genialna), a Gerard Butler jest zdecydowanie przystojniejszy od Jasona O'Mara.

Oba filmy nie różnią się za wiele - jeden z bohaterów podejmuje pracę jako łowca nagród, nagrodą do złapania jest natomiast bohater drugi, z którym bohater pierwszy ma wspólną przeszłość. Film ogląda się po to, by dowiedzieć się w jakich okolicznościach dojdzie do ich pierwszego pocałunku. A że do niego dojdzie można się domyślić oglądając plakat promocyjny.
Kobieta nienawidzi mężczyzny, mężczyzna nienawidzi kobiety, nienawidzą się wzajemnie, na końcu lądują w łóżku. Ot, cała filozofia.

Podsumowując, One for the Money jest całkiem przyjemny w oglądaniu, jednakże nieco nużący. Ostatecznie starcie tych dwóch filmów wygrywa dla mnie Jennifer Aniston i The Bounty Hunter. Może poprzez sentyment do aktorki, a może dlatego że podczas oglądania nie zmieniałam pozycji kilkanaście razy, nie urządzałam wycieczek do kuchni co dwadzieścia minut i nie przeglądałam w międzyczasie Pudelka.


7 komentarzy:

  1. Też lubię KOMEDIE ROMANTYCZNE
    Tego filmu nie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię komedie romantycznę :**
    Może masz ochotę się poobserwować ? :)

    http://dont--stop--believin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja! ;)
    Jeśli masz ochotę poczytać kilka moich recenzji(trochę zwięzłych ale dopiero zaczynam :)) to zapraszam na: www.filmowy-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie widzę jak bardzo jestem do tyłu z nowościami

    OdpowiedzUsuń
  5. W życiu nie wpadłabym na to, że to ta sama dziewczyna co grała w Grey's Anatomy, tyle, że w ciemnych włosach! :)

    Pozdrawiam, http://lady-in-high-heels.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń