30 kwietnia 2012

Wiosenne balerinki

Dzisiaj będę handlować :)
Wiadomo jak to jest z allegro. Raz się uda, raz nie. Ostatnio mi się nie powiodło i buciki, które wylicytowałam okazały się za małe. Zwrotów niestety nie przyjmują. Ma ktoś na nie ochotę?





Rozmiar 37.
Długość wkładki - 23,5 cm.
Buty są nowe, w pudełku.
Cena wynosi dokładnie tyle, za ile zostały wylicytowane, czyli 50 zł + 12 zł przesyłka.

Kontakt: aleksandra04@vp.pl

21 kwietnia 2012

Ombre hair

Co robi maturzystka na dwa tygodnie przed egzaminami? Liczy działy, które pozostały do opanowania z historii, planuje  ich naukę, a następnie przesuwa wszystko o dzień. I tak od miesiąca. Co jeszcze - spędza długie godziny w galeriach handlowych (bo nie robiła tego od tygodni) i jada śniadania w KFC. Ponadto wozi się (na miejscu pasażera oczywiście) limonkową pandą i wybiera słodkie piżamki w Tesco.

Jak widać, moja nauka do matury jest niezwykle intensywna. Tak naprawdę im bliżej TEGO dnia, tym mniej robię. I nie do końca mi to odpowiada. Dzisiaj na przykład umilam sobie II RP rozmyślaniem o fryzurach. Otóż według tradycji od studniówki aż do egzaminów nie powinno się ścinać włosów. Durny przesąd, ale jakoś ciężko mi go złamać. Efektem tego moje końcówki są w opłakanym stanie i wręcz nie mogę doczekać się 14 maja, by w końcu je podciąć. Tym razem o cały centymetr!

Nigdy nie farbowałam włosów, z bardzo prostej przyczyny - zwyczajnie boje się ich zniszczyć. Myślę, że codzienne suszenie jest wystarczające. Jeżeli chodzi o prostownicę i lokówkę, to staram się je ograniczać. Na co dzień prostuję tylko końcówki i nieco u nasady, by nadać im jako taki kształt, natomiast ku wielkiemu niezadowoleniu mojego chłopaka fale robię od święta.

Nie będę zaprzeczać, że już od podstawówki włosy były moją świętością :) Teraz są długie, dość gęste i... no właśnie, po latach zapuszczenia najzwyczajniej w świecie mi się znudziły.




Dlatego zaczęłam coraz poważniej myśleć nad zmianą koloru. Wiem jakim utrapieniem są odrosty i z ratunkiem przyszło mi tzw. ombre hair. Sprawa jest jeszcze do przemyślenia, ale ta nowa moda coraz bardziej mi się podoba. Zwłaszcza gdy końcówki nie są mocno kontrastujące z resztą włosów.






07 kwietnia 2012

Jackets

Wiosna w tym roku pojawiła się na zachodzie Polski wyjątkowo wcześnie, bo już na początku marca grube kurtki zajmowały w szafie jedynie miejsce awaryjne, na wypadek gdyby się niespodziewanie ochłodziło. Wcale z tego powodu nie cierpiałam - a wręcz przeciwnie. Otóż nie będę pewnie orginalna, gdy powiem, że NIENAWIDZĘ ZIMY. 

Pomijając fakt, że wyjście bez rękawiczek grozi zamarznięciem palców, a mało które buty są na tyle antypoślizgowe, by uchronić nas przed człapaniem po lodzie jak kaczka, są też inne powody, dla których nie darzę tej pory roku sympatią. Całą listę napiszę w grudniu, teraz przedstawię tylko jeden z nich: zimowe okrycie wierzchnie. Grube to, niewygodne, krępujące ruchy, a i jeszcze szalik trzeba nałożyć (który drapie i się odwija). Dlatego też byłam w siódmym niebie, gdy temperatura podskoczyła, a słońce zaczęło przyjemnie przygrzewać. Wiązało się to bowiem z wygrzebaniem moich ukochanych wiosennych kurtek. No ok, części wygrzebywać nie musiałam - były jeszcze świeżutkie :)




Zdjęcie słabo obrazujące zawartość szafy, ale w ciemnym przedpokoju ciężko jest zrobić sensownej jakości obraz. Stwierdziłam więc, że nie będę ośmieszać mojego aparatu, a kurtki z całą pewnością zaprezentuję dokładniej w przyszłości. 

Można jednak zauważyć, że lubię inwestować w klasyki. Beżowy trencz jest zakupem z zeszłego roku, który z pewnością posłuży mi jeszcze przez kilka sezonów. Jeansowa kurtka pochodzi z allegro. Nie noszę jej często, a już napewno nie teraz, kiedy termometr wskazuje mniej niż 10 stopni. Przydaje się zwłaszcza latem, kiedy wieczory są dość chłodne. W obie ramoneski: czarną i brązową (z doczepianym futerkiem) zaopatrzyłam się w tym roku na wyprzedażach. Nie miałam w planie kupować aż dwóch, no ale skoro były w cenie jednej... 

Na zdjęciu nie widać chyba, że to trzecie od lewej to parka, ale w istocie TO parką jest. Nie byłam przekonana do tego modelu kurtek, mimo że bardzo mi się podobały. Uważałam po prostu, że moda na parkę szybko minie, a kurtka za 200 zł będzie wisieć w szafie. Zdania pewnie bym nie zmieniła, gdybym nie natknęła się na to cudo w second handzie. Stara, delikatnie zniszczona, z materiału przypominającego dziwną skórę, ale skórą niebędąca, czekała sobie na mnie w ostatni dzień przed dostawą. Dałam za nią niecałe 12 zł i jeszcze długo będę uważać za zakup roku.  




Wyżej prezentuję model płaszcza, który mi się marzy. Ten pochodzi z kolekcji Burberry. Biały, czyli niepraktyczny - ale jaki piękny!

04 kwietnia 2012

Just one month

No i mamy 4 kwietnia. Dokładnie za miesiąc o tej porze będę już po pierwszym egzaminie maturalnym/dojrzałości, czy jak tam chcecie.

Matura to bzdura - chciałoby się powiedzieć. Nie będę prawić filozoficznych rozpraw, czy jest tak w istocie, bo to nic nie zmieni. Maturę trzeba zdać, a roczniki 93' i 92' swój pierwszy egzamin rozpoczynają już za 30 dni.

Trzy lata temu wybrałam najlepsze (nie kryję się z tym) liceum w mieście, które teoretycznie miało mnie bezproblemowo przygotować do egzaminów i dostania się na wymarzony kierunek studiów. Moja mama, zawodowy biol-chem pchała mnie do klasy o takimże profilu. Tata z kolei, z wykształcenia elektryk widział mnie w dziedzinach matematyczno-fizycznych. Ja natomiast byłam kompletnie antyfizyczna i chemiczna, toteż wybrałam  klasę o wdzięcznej nazwie szerokie perspektywy. Czyli po prostu ogólną.

W żadnym wypadku nie żałuję wyboru szkoły, za to klasa o takim profilu jest kompletną pomyłką. W planie była realizacja programu ze wszystkich przedmiotów (oprócz matematyki i języka obcego) na poziomie podstawowym przez trzy semestry. Potem mieliśmy mieć możliwość wyboru fakultetów i aż do egzaminów skupienie się tylko na wybranych przedmiotach. W praktyce wyszło inaczej - fakultety, owszem, wybieraliśmy w połowie drugiej klasy, ale realizujemy je dopiero od września zeszłego roku.

Wybrałam historię (tak, jestem samobójcą) i uważam, że to za mój błąd życiowy. Materiał jest naprawdę obszerny w stosunku do innych przedmiotów (nie wszystkich!), o czym dowodzi fakt, że na miesiąc przed egzaminem nie mamy przerobionych jeszcze najważniejszych tematów takich jak dwudziestolecie międzywojenne i II wojna światowa. Nie mówiąc już o powtórkach.

Żałuję bardzo, że nie wybrałam geografii, która zawsze przychodziła mi z łatwością, ale we wrześniu miałam jeszcze ambicję iść na prawo. W styczniu moje priorytety uległy zmianie, a w rekrutacji na ten kierunek geografia jest punktowana dokładnie tak samo jak historia, co obniża moje szanse na dostanie się. Teraz jest już jednak trochę za późno na narzekanie  :)

Co oprócz rozszerzonej historii? Język polski i angielski - czyli typowo humanistyczny zestaw. Za to z matematyki jestem póki co zagrożona, a nauczycielka grozi niedopuszczeniem do matury :)